- początek i koniec szlaku – Przełęcz Snozka (GPS: N 49.451151, E 20.318969)
- długość szlaku – 11 km -> “tam i z powrotem”
- czas – 3 h 45 min
- łącznie – 613 m ↑ / 613m ↓
- punkty GOT – 16
- szczyt zaliczany do Diademu Gór Polskich i Korony Gorc
- data naszej ostatniej wędrówki – 30.12.2021 r.
Ostatnie dni 2021 roku spędziliśmy w Tatrach, lecz na ostatni dzień postanowiliśmy wybrać się w inne pasmo górskie, a mianowicie Gorce. Pogoda z samego rana sprawiała wrażenie obiecującej. Ruszyliśmy samochodem z Murzasichla do miejscowości Kluszkowce, a dokładniej na Przełęcz Snozka (ok. 45 km). Stamtąd mieliśmy plan iść na Lubań.
Zostawiliśmy samochód na parkingu (GPS: N 49.451151, E 20.318969), zapoznaliśmy się z tutejszymi tablicami i ruszyliśmy szlakiem niebieskim w stronę Lubania. Opcji wejścia na Lubań jest kilka, my zdecydowaliśmy się na start z Przełęczy Snozka. W planach mieliśmy wrócić szlakiem żółtym, niestety załamanie pogody nam to skutecznie wybiło z głowy. Poniżej mapa naszej ostatecznej trasy.
Wedle znaków mieliśmy do pokonania 2 h 15 min na szczyt. Początek szlaku jest przyjemny. Za plecami mamy Tatry, a po swojej lewej stronie górę Wdżar, na której zboczach mieszczą się zimą wyciągi narciarskie, a latem trasy rowerowe. Szlak prowadzi trochę po łuku, bo omija górę Wdżar, idąc jej zboczem.
Niedługo po minięciu stacji narciarskiej „Czorsztyn Ski” zaczyna się powoli podejście, idziemy przez polany i wkraczamy do lasu. Było dosyć ślisko, więc założyliśmy raczki, które dzielnie nam służyły przez wszystkie wycieczki w Tatrach. Z każdą minutą dało się wyczuć zmianę pogody choć cały czas gdzieś po drodze widzieliśmy czubek wieży na szczycie. Przepełnieni iskierką nadziei szliśmy dalej. Szkoda, by było nie ujrzeć żadnych widoków.
Całe szczęście, że szlak był dobrze wydeptany. Gdyby nie to, moglibyśmy mieć mały problem z dotarciem do celu. Od parkingu idziemy szlakiem niebieskim. Po prawie 2h wędrówki nasz szlak łączy się ze szlakiem zielonym, a przy skrzyżowaniu pojawiają się ruiny dawnego schroniska. Obecnie w okolicy Lubania nie ma żadnego schroniska, w przeszłości powstały dwa tego typu budynki. Są plany na realizację nowego, zobaczymy jak będzie wyglądać w przyszłości.
Pierwsze schronisko znajdujące się na Samorodach pod szczytem Lubania (koło bazy namiotowej Lubań) zostało spalone we wrześniu 1944 roku przez wojska niemieckie. W latach 70 XX wieku ponownie zainteresowano się tematem schroniska. Na polanie Wyrobki powstał schron turystyczny. Posiadał 16 miejsc noclegowych, bufet oraz kuchnię turystyczną. Ze względu na niski standard, obiekt zakwalifikowano jako bacówkę. Schronisko funkcjonowało zaledwie dwa lata, zostało zniszczone w wyniku pożaru. Planowano odbudowę, która w rezultacie nie wypaliła. Podobno w przyziemiach spalonego budynku była możliwość noclegu jeszcze kilka lat po pożarze.
Od ruin schroniska pozostaje nam ostatnia prosta na szczyt Lubania. Musimy przyznać, że to najbardziej wymagający odcinek w trakcie całej wycieczki. Jest tutaj najstromsze podejście. Latem nie stanowi to takiego problemu jak zimą kiedy jest dodatkowo ślisko i śniegu po kolana. Szlak niebieski i zielony dołączają do żółtego i niedługo potem mijamy bazę namiotową Lubań.
Latem można tu spotkać sporo ludzi, zimą minęliśmy zaledwie kilka osób i to na całej trasie. Po dotarciu na szczyt zrobiło nam się trochę przykro, że nie uda nam się spojrzeć na Tatry, Beskidy czy Pieniny z Lubania. Zero widoczności, totalna biel zalała tę część Gorców. Przynajmniej udało nam się zrobić zdjęcia tablic. Udaliśmy się jeszcze pod wieżę w nadziei, że może się przejaśni. Niestety nic takiego nie nastąpiło. Weszliśmy na wieżę, choć warunki nie sprzyjały. Wiało trochę i nagle zrobiło się zimno. Na szczycie wieży przybiliśmy pieczątkę i rozkoszowaliśmy się panoramami umieszczonymi na barierkach.
Jak widać powyżej, miny mówią same za siebie. Sprawnie schodzimy z wieży, która jest z resztą świeżą inwestycją. Pierwotnie istniała tutaj drewniana wieża triangulacyjna, niestety zawaliła się. Obecny obiekt powstał w 2015 roku i mierzy 22 metry.
Nie pozostaje nam nic innego, jak wrócić tym samym szlakiem co przyszliśmy. Pogoda nie dała nam spędzić za dużo czasu na Lubaniu, za to dzięki drewnianej chatce bazy namiotowej mogliśmy w spokoju napić się herbaty. Na Lubań z pewnością wrócimy i może tym razem wybierzemy inny wariant.
AUTOR: Julia (16 lat)
Podobał Wam się wpis? Co myślicie o tym miejscach? A może macie jakieś sugestie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, to dla nas bardzo ważne 😊