“To nie my wybieramy podróże, to one wybierają nas.”
Martyna Wojciechowska
TRASA:
Polska-Słowacja-Węgry-Rumunia-Serbia-Kosowo-Macedonia-Albania-Czarnogóra-Bośnia
i Hercegowina-Chorwacja-Słowenia-Austria-Włochy-Szwajcaria-Austria-Słowacja-Polska
- 26 dni
- dystans 9605 km
- 12 krajów
- 13 campingów
Kraje, które odwiedziliśmy:
- Rumunia
- Serbia
- Kosowo
- Macedonia
- Albania
- Czarnogóra
- Bośnia i Hercegowina
- Chorwacja
- Słowenia
- Austria
- Włochy
- Szwajcaria
- Austria
Dzień 1 (18 – 19.07. 2018)
Tegoroczny 25- dniowy urlop postanowiliśmy spędzić w wielu krajach. Ich cała lista znajduje powyżej wraz z flagami. We wszystkich z nich – poza Kosowem – spędziliśmy przynajmniej po jednej nocy. Kosowo tylko przejechaliśmy zwiedzając stolicę – Prisztinę. Ale może po kolei. Godzina wyjazdu to 2.30 rano a przed nami długa droga. Jedziemy przez Słowację (winieta 14 Euro), Węgry (winieta 2975 HUF). Na Węgry wjeżdżamy o 10.20. O rumuńską e-winietę zadbaliśmy jeszcze w Polsce (13,97 Lejów).
Rumunia
Naszym celem jest camping Hercules w Mehadii (Baile Hercualne). Jest to zachodnia część Rumunii, której dobre jeszcze nie poznaliśmy. Na campingu tym są w planach 2 noce. W sumie płacimy 150 lejów = 138 pln.
Camping Hercules
Nat. Road (DN)6, km 382
327270 / Mehadia/Baile Herculane, Romania
GPS : 44°52’8″N 22°23’15″E
Kurs leja – 1 lej = 0,92 pln.
Na rozłożenie obozu nie mamy zbyt wiele czasu, bo w Rumunii jest godz. 21:00. Camping jest ładnie położony przy ruchliwej drodze i linii kolejowej, które w niczym nie przeszkadzają. Goście oczywiście międzynarodowi: campery, przyczepy. A na terenie mały basen i…. kotek.
Licznik dnia – 1390 km
Dystans wyjazdu – 1390 km
Dzień 2 (20.07.2018)
Na piątek zaplanowane mamy dwie atrakcje: wodospad Bigar i spacer wąwozem Cheile Carasului oraz Parcul National Cheile Nerei – Beusuita. Tej drugiej nie udaje się jednak zrealizować.
Zaczynamy od wodospadu Bigar. Parking jak i sama atrakcja są bezpłatne. A wodospad przypomina część wodospadów Krawickich z Bośni i Hercegowiny, choć tutaj niestety nie można się kąpać. Wodospad wygląda pięknie.
Następnie przemieszczamy się w kierunku Sasca Romana. Mamy niestety mały problem z odnalezieniem tego miejsca. Droga kiepska, a w znalezieniu tej atrakcji pomagają miejscowi i ” babcia z Kerfa”. Jest nieco błotnisto po opadach deszczu, a nasze obuwie co widać na fotkach nie jest zbyt dopasowane do warunków. Ale wraz z upływem czasu jest bardziej sucho, pogoda dopisuje. Atrakcją przejścia jest wiszący most, liczne tunele wydrążone w skałach tuż nad kanionem. Szlak okazał się być bardzo ciekawy.
Na końcu całego przejścia mieliśmy zobaczyć kaskadę (wodospad), ale niestety nie udało się. Mimo to, pełni wrażeń wracamy na camping. Wieczorem czas na zapakowanie ” trumny “, aby rano łatwiej było się zebrać.
Licznik dnia – 273 km
Dystans wyjazdu – 1663 km
Dzień 3 (21.07.2018)
O poranku zahaczamy o zabytkową stację kolejową w Baile Herculane wybudowaną w 1886 roku. Znajduje się ona na ważnej magistrali kolejowej Bukareszt – Timisoara. Budynek jest kopią zamku myśliwskiego cesarzowej Austrii Marii Teresy spod Wiednia.
Sobota jest dniem przejazdowym do Serbii na camping Zasavica. Ale może po kolei. Z Rumunii jedziemy w stronę Drobeta Turnu Severin, po drodze mijamy “Żelazne Wrota” i na tamie Portile de Fier wjeżdżamy do Serbii, następnie kierujemy się na miasto Golubac. Żelazne Wrota składają się z kilku mniejszych przełomów. Najbardziej efektowny jest 7 – kilometrowy odcinek Wielki Kocioł (Veliki Kazan) gdzie koryto zwęża się do 147 metrów, a wapienne ściany wznoszą się wysoko nad lustro wody. Głębokość Dunaju osiąga tu 82 metry. To piękna trasa poprowadzona obok tego przełomu.To tutaj Dunaj powoli żegna się z Serbią i płynie dalej rozdzielając Rumunię i Bułgarię (Park Narodowy Djerdap).
Serbia
Tutaj również Dunaj wyznacza granicę między Serbią i Rumunią. Po drodze mijamy twierdzę w Golubac.
Obok twierdzy znajduje się informacja turystyczna, kolejna jest w samym mieście nieopodal. Obok tego zamku w XV wieku zabity został polski rycerz Zawisza Czarny z Garbowa. O tym fakcie przypomina tablica pamiątkowa znajdująca się w pobliżu ruin zamku. Planowana jest częściowa rekonstrukcja warowni oraz zainstalowanie iluminacji. Zamek jest dużą atrakcją w Serbii. Nie sposób go pominąć, gdyż przez mury przebiega droga krajowa. Ogólnie trasa ta jest niezwykle malownicza.
Ale my ruszamy w stronę Belgradu, później kierujemy się w stronę Sremskiej Mitrovicy na camping Zasavica. W planach mamy spędzić tam 2 noce.
Campsite Zasavica
Specijalni rezervat prirode Zasavica Selo Zasavica II,
Aleksandra Markovića bb,
Sremska Mitrovica, Srbija
https://www.camping-zasavica.com/
e-mail: camping@zasavica.org.rs
GPS: N 44.960556, E 19.523056
N 44° 57′ 38.0″ E 19° 31′ 23.0″
Dorosły – 6 Euro, Dziecko – 3 Euro, Namiot – 3 Euro. Całość : 18 Euro * 2 noce = 36 Euro.
Nie jest to duża kwota za komfort jaki dostaliśmy. Cisza, czysto no i ładne sanitariaty. Fajnie odpoczywa się w takim miejscu. Oby było ich więcej.
Licznik dnia – 375 km
Dystans wyjazdu -2038 km
Dzień 4 (22.07.2018)
Na niedzielę mamy w planie kilka serbskich atrakcji. A będą to: miasto Novi Sad z twierdzą Petrovardin oraz Fruska Góra.
Ale my zaczynamy zwiedzać od końca. Przejeżdżamy przez Fruską Górę i jedziemy prosto do twierdzy Petrovardin w miasta Novi Sad. Trzeba przyznać że budowla ta robi wrażenie. Znajduje się tuż obok Dunaju, a w zasadzie nad nim bo to wysokie wzgórze.Nam udaje się wjechać na sam jej dziedziniec, bo przyjechaliśmy dość wcześnie. W spokoju mogliśmy obejść to miejsce. Z murów obronnych widać pozostałości starych mostów, które zostały zniszczone podczas nalotów NATO w 1999 roku. Nowe przeprawy są bardzo imponujące. Po twierdzy przyszedł czas na centrum miasta Novi Sad. A tam fajny bazarek i Ratusz. I przystępne ceny owoców i warzyw.
Wracamy w stronę campingu przez wspomnianą wcześniej Fruską Górę. Tym razem zatrzymujemy się tam i z parkingu idziemy w kierunku pomnika na Iriski Venac. A sam pomnik nosi nazwę Sloboda. Na jego szczycie stoi postać kobiety, a u podnóża widać sylwetki partyzantów. Pomnik wzniesiono w 1951 roku.
Szukaliśmy jeszcze punktu widokowego Zmajevac, ale niestety nie udało się go zlokalizować.
Licznik dnia – 147 km
Dystans wyjazdu – 2185 km
Dzień 5 (23.07.2018)
O godz. 9:00 żegnamy się z campingiem Zasavica i ruszamy w głąb Serbii. Po drodze mamy kilka atrakcji. Pierwszą z nich jest dom na skale na rzece Drin. To osobliwe miejsce nominowane do tytułu 7 cudów Serbii. Nie bez powodu taka nominacja. A oryginalna nazwa tego miejsca to Kucica na Drini. Domek powstał ze zwykłej platformy na skale ponad 40 lat temu. To wtedy miejscowi nastolatkowie wpadli na pomysł budowy konstrukcji, która miała służyć za podest do opalania. Budowla ewaluowała przez lata z powodu zniszczeń by obecnie przybrać taki ostateczny kształt. Na żywo mogliśmy zobaczyć jak wygląda transport z wysepki na brzeg rzeki.
My jedziemy dalej w stronę Parku Narodowego TARA, na południe tym razem. Przejeżdżamy przez niego by dotrzeć do Drvengradu. Na potrzeby filmu Emina Kusturicy “Życie jest cudem” wybudowano tu około 50 domków drewnianych. Stąd też inna nazwa “drewniane miasto”. Miejsce urokliwe z hotelem, spa, cerkwią, kinem, itp.
Z Drvengradu ruszamy w stronę Kanionu Uvac leżącego pomiędzy górami Zlatibor i Zlatar, niedaleko Nova Varos i Sjenicy. Były małe problemy ze znalezieniem tego miejsca, ale jak już się udało, to byliśmy zadowoleni. Na brzegu cumują łodzie a sama zapora jest bardzo wysoka. Zresztą widoki są też imponujące. Do tego piękno przyrody, kwiaty. Przez stulecia ów kanion był drążony przez wody rzeki Uvac. Powstałe tu jezioro – według opinii tubylców – tylko dodało mu uroku. Spróbowaliśmy pokusić się o przejazd szutrową drogą w stronę dalszej części kanionu, ale po kilkudziesięciu metrach musieliśmy zawrócić. To nie była droga na Opla.
Przed wieczorem szukamy campingu Zlatar na 1 noc. Wszystko by było fajnie, tylko w nawigacji omyłkowo zostaje wbity inny punkt. No i błądzimy po kamieniach, błocie. Aż wreszcie trafiamy na ten przydomowy camping. Pani właścicielka wita nas bardzo ciepło, choć deszcz i niska temperatura potęgują uczucie chłodu. Zostajemy zaproszeni do ciepłej kuchni na coś ciepłego. Jest ciemno ale nie tracimy poczucia humoru. “Szefowej ” i jej córce opowiadamy skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy. Są pod bardzo dużym wrażeniem.
Oto kilka historii, które nam się przydarzyły w ciągu dnia: podczas tankowania mamy zanik napięcia i nie za bardzo wiadomo jak się rozliczymy (obyło się bez problemów), piesi chodzą po prawej stronie drogi a groby bliskich znajdują się przy drogach i na polach. To takie ciekawostki z Serbii, które nieco zaprzeczają porządkowi który mamy w naszym kraju.
Camping Zlatar
Drmanovici
Nova Varos 31320, Serbia
https://campingzlatar.business.site/
GPS: N 43.416595, E 19.848799
Licznik dnia – 442 km
Dystans wyjazdu – 2627 km
Dzień 6 (24.07.2018)
Kosowo
Do Kosowa wjechaliśmy przekraczając granicę w pobliżu miejscowości Novi Pazar (miasto jakby żywcem wyjęte z Bliskiego Wschodu).
Ciekawostką drogową jest to, że Kosowcy Serbowie jeżdżą samochodami bez tablic rejestracyjnych, bo mimo, że mieszkają w Kosowie czują się Serbami. Na tej fotce tablic rejestracyjnych już nie trzeba zamalowywać. 😀
Po ulicach miast jeżdżą wozy opancerzone i chodzą uzbrojeni żołnierze. Niezrażeni tym kontynuujemy jazdę po tej republice. Jedziemy przez stolicę – Prisztinę . Nie za specjalnie jest tu co oglądać, mnóstwo samochodów na …belgijskich numerach. Przechadzamy się koło meczetu Faith, wieży zegarowej, Parlamentu, pomników Skanderbega i Newborn, zwiedzamy Muzeum Kosowa . Na deptaku Matki Teresy ciężko znaleźć kram z pamiątkami.
Macedonia
Przed wieczorem jesteśmy w Macedonii.
Znajdujemy przyhotelowy camping Bellevue na jedną noc. Pan z recepcji nie jest nami specjalni zainteresowany. Nie pobiera dokumentów i nie melduje. Każe przyjść rano by uregulować należności za pobyt.
Camping Bellevue
Street 32 24
Belimbegu 1000, Skopje
North Macedonia
https://campingbellevue.business.site/
GPS: N 41.99667, E 21.55222
N 41°59’45”, E 21°33’02”
Licznik dnia – 264 km
Dystans wyjazdu – 2991 km
Dzień 7 (25.07.2018)
Rankiem zwijamy namiot i jedziemy zwiedzać stolicę Macedonii – Skopje. Po Prisztinie to kolejna bałkańska stolica a leży nad rzeką Wardar.
Zaczynamy od twierdzy tuż nad tą rzeką. Z tego miejsca miasto wygląda całkiem dobrze. A sama twierdza ciut zaniedbana. Okazało się że na parkingu na którym parkowaliśmy nie było cieciów, więc był on darmowy. Sporo kasy oszczędzamy w tym kraju. Potem przychodzi czas na centrum stare i nowe. A nad samym Wardarem jest kilka stylowych mostów. Jest i deptak, ul. Makedonija i pomnik Wojownika na Koniu. Skopje sprawia miłe wrażenie, choć jest nieco różni się od innych miast.
Odnajdujemy też miejsca gdzie kiedyś mieszkała Matka Teresa z Kalkuty. Obecnie w nowym budynku jest muzeum Jej poświęcone.
A na koniec zwiedzania odnajdujemy informację turystyczną, zbieramy materiały. Pani poleca nam wjazd na górę Vodno (1066 m n.p.m.). Więc nie oglądamy się za siebie i ruszamy w tamto miejsce. Szybko lokalizujemy ten kierunek. Trochę się podjeżdża by osiągnąć parking na Sredno Vodno. Dodam – niedrogi. A sama kolej jest gondolowa i bardzo tania, bo za cztery bilety (góra – dół) płacimy 300 denarów (około 20 pln). Kolej wjeżdża na wspomnianą wysokość 1066 m a na szczycie jest Krzyż Milenijny (66 m wysokości) . W swoim czasie był największą tego typu budowlą na świecie, dodatkowo oświetlony jest widoczny z odległości 100 km.
Widoki z góry na Skopje i okolice – imponujące.
Po Skopje jedziemy w stronę Albanii, by po drodze zobaczyć Kanion Matka.
Jest to miejsce dość wyjątkowe. Parking jest darmowy, podobnie jak przejście eksponowaną ścieżką wzdłuż wąwozu poprzez tamę. Aż dziw bierze że nie ma tam biletów. Dla chętnych jest opłata za rejsy po jaskiniach.
Jaskinia Vrelo jest najgłębszą jaskinią podwodną na Bałkanach i drugą najgłębszą w Europie. To też piąty wynik na świecie.
Wieczorem jesteśmy w Albanii na campingu ” ARBI “.
Camping Arbi
SH64, 7301 Pogradec, Korçë / Albania
GPS: N 40.90147, E 20.70996
N 40°54’05”, E 20°42’36”
Licznik dnia – 260 km
Dystans wyjazdu – 3251 km
Dzień 8 (26.07.2018)
To bardzo aktywny dzień.
Punkt 1: Klasztor Sveti Nauma, parking ok. 1 Euro ( 50 den ) + pamiątka 5 Euro. To ładny zespół monastyrów położony na Macedońskim brzegu Jeziora Ochrydzkiego. Dodatkowe atrakcje to pawie i żółwie.
Punkt 2 : “Muzeum na Wodzie” – bilety 5 Euro za całą czwórkę. To rekonstrukcja osady z około 1200 – 700 r p.n.e. Stare domy znajdują się na palach, a te w jeziorze Ochrydzkim. Był mały problem z płatnością, bo nie przyjmowali ani kart ani Euro. Ale w końcu udało się.
Punkt 3: Miasto Ochryd, zwiedzamy stare miasto. Za parking dajemy 1 Euro, bilety na fortecę to 60 den / 20 den. Zuzka wchodzi za free. Z fortecy i jej murów roztaczają się ładne widoki na miasto i jezioro. Przypomnijmy, że Ochryd wraz z jeziorem wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Z Ochrydu ruszamy w drogę powrotną, ale za to trasą widokową łączącą dwa jeziora: Ochrydzkie i Prespa. Jest to droga po parku narodowym Galiczica , więc przy wjeździe płacimy 4 Euro. Trasa ta jest bardzo widokowa a najwyższy szczyt Magaro osiąga 2254 m n.p.m. Będąc nad Prespą podziwiamy skoki spadochronowe z dużych wysokości w stronę obydwu jezior.
Po ciekawym dniu wracamy na camping i przygotowujemy grill. A rano jazda w stronę Albanii.
Licznik dnia – 135 km
Dystans wyjazdu – 3386 km
Dzień 9 (27.07.2018)
Albania
Z Albanii jedziemy do…Albanii przez Grecję. Tak to wyszło na mapie. Mieliśmy mały problem z płatnością w sklepie, nie poszła karta. Zapłaciliśmy Euro – reszta w Lekach.
Celem na ten dzień było zwiedzanie miasta Gjirokastra. Udało się tam zaparkować za darmochę. Na cel założyliśmy sobie zobaczenie tamtejszej twierdzy a stoi ona na wysokim wzgórzu. Dojście nie należy do najprostszych, jest dużo stromych stopni schodów. Właśnie z tego powodu Gjirokastra nazywana jest “miastem tysiąca schodów”, a schody te to strome uliczki. Dlatego lepiej tu pasuje angielska nazwa “the city of stone ” – (kamienne miasto).
A jak sama twierdza? No budowla całkiem okazała z pięknymi widokami na albańskie góry. Warto jeszcze wspomnieć, że przy wjeździe do Grecji celnik potraktował nas jako pojazd uprzywilejowany i pasem dla ciężarówek ominęliśmy kolejkę. Brawo Grecy!!
Po zwiedzeniu miasta wpisanego na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO jedziemy w poszukiwaniu campingu. Odnajdujemy go pod miastem, ale według nas miejsce to nie nadawało się do tego by tam się zatrzymać. Decyzja mogła być tylko jedna : camping w plenerze. Miejsce to lokalizujemy pod miastem Tepelene nad rzeką Drino. Wydaje się fajne, mamy wodę pitną pod ręką i piękne widoki. Noc przebiegła bez zakłóceń, nikt nie chciał haraczu. Dzikie zwierzęta też omijały nasz obóz z daleka. Niespodzianka czekała rano.
Licznik dnia – 394 km
Dystans wyjazdu – 3780 km
Dzień 10 (28.07.2018)
A tą niespodzianką o poranku była zaparkowana za krzakami toyota yaris z dwoma skacowanymi Albańczykami. Bali się bardziej niż my gdy ich obudziłem i poprosiłem o odjechanie. Udało się jakoś i pojechaliśmy do Tepelene. Zwiedzanie nie zajęło nam zbyt wiele czasu. Kilka zdjęć i ruszamy w stronę Beratu. A w samym Tepelene mamy pomnik i deptak Alego Paszy, mury twierdzy.
Jest też najdłuższy w Albanii most do przepędzania bydła nad rzeką Wjosą.
Za to droga z Tepelene do Beratu to istna porażka. Ciężko przejechać. Ale jak już docieramy……. wiemy, że warto było. Berat w Albanii nazywany jest “miastem tysiąca okien”. Faktycznie kiedy idzie się ku twierdzy to widać te okna. A widoki z twierdzy są ekstra. Ładnie widać rzekę Osum.
Wieczorem zaliczamy kolejny camping albański Lake Shkoder.
Camping Lake Shkoder
Rruga E Liqenit, Omaraj,
Vrake, Shkoder, Albania
https://www.lakeshkodraresort.com/
email: faye@lakeshkodraresort.com
GPS: N 42.138364, E 19.465628
N 42 08 18, E 19 27 56
Tutaj spędzamy jedną noc. Jest ładne Jezioro Szkoderskie. Kąpiemy się oczywiście.
Cena za nocleg to 2688 LEK.
Licznik dnia – 350 km
Dystans wyjazdu – 4130 km
Dzień 11 (29.07.2018)
Czarnogóra
Rano rozstajemy się z Albanią. Ruszamy w stronę Czarnogóry. Celem jest Auto Camp Mlinski Potok. Ale po drodze czeka nas wiele niespodzianek. Jedną z nich jest Monastir Ostrog. Z dojazdem przyśpieszającym bicie serca i podnoszącym ciśnienie.
Następnie jedziemy eksponowanym odcinkiem trasy do i nad Jeziorem Szkoderskim. A tam dopuszczamy do rezerwy na paliwie i do obtarcia z węgierskim autem. Kosztuje nas to 100 Euro, a przecież można było tego uniknąć.
Wróćmy jednak do samego Monastiru Ostrog. Nie decydujemy się na wjazd na samą górę, bo i tak przejechany odcinek daje nam wiele widoków i doznań. Nie ryzykujemy więc. Dlatego obieramy punkt docelowy nieco niżej. Ogólnie ta trasa którą dziś przemierzamy jest bardzo ładna widokowo. Z Albanii do Montenegro wszak to trasa.
Dojeżdżamy do ”Mlinskiego potoku“. Położony jest on na wysokości 1452 m n.p.m.. To najwyżej na Bałkanach położony camping.
Auto Camp Mlinski Potok
Pitomine b.b.
84220 Zabljak
Početna
e-mail: minakamp@gmail.com
GPS: N 43.15543, E 19.10031
N 43°09’18”, E 19°06’02”
Z szefową dogadujemy się we wszystkich możliwych językach. I nie jest drogo. Przed zachodem słońca idziemy w stronę Crne Jeziero.
Widoki są piękne, choć przydałyby się górskie buty. Dajemy jednak radę. Ogólnie rzecz biorąc camping i okolice to bardzo sympatyczne miejsca. Niestety zostajemy tu tylko jedną noc. A szkoda, bo to ładne okolice a i gospodarze tacy jacyś sympatyczni.
PS. Na powitanie literatka miejscowego bimberku.
Licznik dnia – 260 km
Dystans wyjazdu – 4390 km
Dzień 12 (30.07.2018)
Bośnia i Hercegowina
Z Czarnogóry kierujemy się do Bośni i Hercegowiny.
Ale po drodze jedziemy wzdłuż kanionu rzeki Pivy. Widoki są jak to w takich miejscach – cudowne. Piękna pogoda jest również. I tak pomału dojeżdżamy do Bośni. Po drodze zakupy i mamy Auto Camp Grotta Blagaj.
Camping ten jest położony nad samą rzeką Buny. Decydujemy się rozbić namiot poniżej parkingu tuż nad wodą.
Auto Camp Grotta Blagaj
Blagaj b.b. 88201 Blagaj
Bosnia and Herzegovina
http://www.autocampgrotta-blagaj.com/
e-mail: autocampgrotta@gmail.com
GPS: 43°15’35.1”N, 17°52’49.3”E
Jednak to wymaga nie lada umiejętności aby spuścić nasze bagaże po linie. Ale finalnie warto było. A cena? 30 Euro za 2 noce. Czyste sanitariaty, zimna czysta rzeka wprost do kąpieli – to wszystko w cenie.
W Bośni i Hercegowinie poznaliśmy nowych znajomych z południa Polski: Joannę i Marcina z chłopakami. Wymieniliśmy doświadczenia podróżnicze. Okazało się, że podobnie jak my uwielbiają podróżować. Ciekawskich zapraszamy na ich blog.
Licznik dnia – 280 km
Dystans wyjazdu – 4670 km
Dzień 13 (31.07.2018)
We wtorek mamy w planie wycieczkę do Sarajewa i Mostaru. Ruszamy więc w stronę stolicy Bośni i Hercegowiny. Dojazd jest malowniczy a przed samym miastem mamy autostradę,
A Sarajewo to dziwne miasto. Bardzo ładny deptak, mnóstwo różnych narodowości. Ciekawe pamiątki, bardzo oryginalne nie do zobaczenia w innych miastach europejskich.
Koszt autostrad – 1,20 KM.
Następnie udajemy się do Mostaru. Tego dnia mamy aż 47 stopni w cieniu. Z parkowaniem w Mostarze jest mały problem ale w końcu szczęśliwie parkujemy. Przemierzamy wąskie uliczki by dojść do Starego Mostu (Stari Most).
A Stari Most początkowo był drewniany, od 1566 r – murowany. Symbolizował pojednanie Wschodu z Zachodem, chrześcijaństwa z islamem.
Wracamy na camping ,grillujemy i taplamy się w w rzece. Woda jest okrutnie zimna ale trudno odmówić sobie takiej przyjemności w taki upał. Jesteśmy ubożsi o miskę, która zanurzona w rzece z naszą wędliną i browarem tak po prostu popłynęła. Jak pech to pech. Wieczorkiem szykujemy się do porannego odjazdu do Chorwacji.
PS. W Bośni świętujemy 14 rocznicę ślubu.
Licznik dnia – 280 km
Dystans wyjazdu – 4950 km
Dzień 14 (01.08.2018)
O poranku nadrabiamy zaległości A trzeba odwiedzić Blagajską Tekiję. Bilet wstępu kosztuje: dorosły – 5 KM, dziecko – 1 KM, parking 2 Euro. Pan kasjer przy wejściu nie miał dla nas reszty do wydania, więc z Zuzką weszliśmy za Euro. Klasztor ten – bo o nim mowa – to urokliwe miejsce a dodatkowego blasku dodaje mu rzeka Buna. Płynie ona przez 19 km pod ziemią a w grocie wypływa z prędkością aż 43 tys. litrów / sekundę.
Pomału żegnamy się z Bośnią i Hercegowiną.
Chorwacja
Jeszcze przed granicą z Chorwacją kupujemy miskę, poprzednia odpłynęła nam z campingu Auto Camp Grotta Blagaj. A w Chorwacji czeka na nas camping Drazica. Cena? 376 Kun za noc. Kurs 7 kun = 1 euro. Tanio więc nie jest, choć camping całkiem przyjemny. Wyspa Pag jest niesamowita, krajobraz jak na księżycu.
Przed wieczorem kąpiel w Morzu Adriatyckim, przebijamy materac.
Kemping Dražica
Šonjevi Stani 5a
53291 Novalja Hrvstska
https://www.autocampdrazica.com/
GPS: N 44.62451, E 14.79965
N 44°37’31”, E 14°48’2″
Licznik dnia – 382 km
Dystans wyjazdu – 5332 km
Dzień 15 (02.08.2018)
Jak zwykle przy jednym noclegu na odpoczynek nie mamy zbyt wiele czasu. Tak jest i tym razem. Aby szybko dotrzeć do Słowenii o poranku jedziemy do Żigljen. A stamtąd mamy rejs z wyspy Pag do m. Prizna. Koszt rejsu to 147 Kun, najtaniej nie jest ale po co wracać mostem w stronę Zadaru. Tym sposobem zaliczamy nowy odcinek przejazdowy.
Koszt autostrad chorwackich – 32 Kuny.
Słowenia
W czasie drogi zrodził się taki pomysł aby w Słowenii zahaczyć o Nove Mesto. I udało się. W ten oto sposób są fotki przed firmą matką – KRKA. Koledzy na pewno pozazdroszczą. 😊😊😊
Jedziemy przez Słowenię w kierunku północnym na camping Bled, gdzie zamierzamy spędzić dwie noce. W Lublanie kupujemy nowy materac w zamian za ten uszkodzony w Chorwacji – ok. 80 pln. Już na miejscu musimy “zadowolić” się miejscem na campingu Sobec, bo na Bledzie brak miejsc.
Camping Sobec
Šobčeva cesta 25
4248 Lesce, Slovenia
https://www.sobec.si/
e-mail: camping@sobec.si
GPS: 46.354889, 14.1481157
Camping ten jest ładnie położony ale nie należy do tanich (130 Euro / 2 noce), koszt winiety słoweńskiej to 15 Euro /7 dni.
Licznik dnia – 270 km
Dystans wyjazdu – 5602 km
Dzień 16 (03.08.2018)
Słoweńska część urlopu wydaje się być niesamowicie ciekawa. I to bardzo. Na początek mamy wąwóz Vintgar. Parking jest darmowy, za wejście płacimy 5 E / dorosły; 2,5 E / dziecko.
Całkiem podobnie jak w Kanionie Matka w Macedonii, tyle że tam wszystko było bez opłat. A to robi różnicę. Ale tutaj jest całkiem znośnie, problemem są korki piesze.
Austria
Kolejna atrakcja dnia to przejazd do Austrii na skocznię w Villach. Aby się tam dostać jedziemy tunelem za 7,20 Euro. Wcześniej nie mieliśmy pojęcia o tej opłacie. A co na miejscu?
Skocznia jak te fińskie. Mały stadion, totalnie pusto. Zwiedzanie jest darmowe. Oryginalna nazwa tej skoczni to Villacher Alpenarena. W porównaniu z Wielką Krokwią to austriacka nie wygląda najlepiej.
Po skoczni w Villach pozostaje nam kolejna skocznia. Tym razem mPo skoczni w Villach pozostaje nam kolejna skocznia. Tym razem mamut w Planicy (Planica Ski Jumps). W Polsce mówimy: “Velikanka”. Zawsze na koniec sezonu skoków narciarskich finał jest właśnie w Planicy. Z Zuzką udało się wejść na to miejsce, gdzie skoczkowie siadają na desce startowej. A stamtąd można latem zjechać tyrolką poprzez zeskok aż na stadion. Prawdopodobnie wrażenia są niesamowite. Ale o tym się nie przekonaliśmy: wysoka cena. Wchodząc na zeskok zapoznaliśmy się z rekordem skoczni. A kto jest jego właścicielem? Oczywiście nasz Kamil Stoch.
Rekord pamiętamy (251,5 m), a to dzięki naszej galerii foto. Wracając na darmowy parking możemy zobaczyć jak na mniejszych skoczniach młodzi adepci ćwiczą skoki latem. I tak się dochodzi do mistrzostwa.
Po powrocie na Sobec trzeba przygotować się do wyjazdu ze Słowenii.
Licznik dnia – 265 km
Dystans wyjazdu – 5867 km
Dzień 17 (04.08.2018)
Włochy
W sobotę o poranku obieramy kierunek Włochy. Celem jest camping Park Garda a tam spędzimy 3 noce. Tego dnia nie mamy w planach zwiedzania, dlatego że trasa do przejechania jest dość długa (około 500 km). Przed samym jeziorem Garda natrafiamy na korki, co zdecydowanie wydłuża czas przejazdu. A za sam przejazd włoskimi autostradami płacimy około 100 pln. Ale i odcinek jest dość długi.
Dobry dojazd. Cenowo – szokowo (189 Euro / 3 noce). Ale to dobra miejscówka do zwiedzania tej okolicy. Jest kilka jezior, są piękne szczyty i wiele kilometrów tuneli drogowych. Zapraszamy więc na wycieczkę po Italii. 😊
Camping Park Garda
Via 4 Novembre 10
25010 Limone sul Gard
https://www.hghotels.com/it/camping-park-garda-limone.htm
e-mail: garda@hghotels.com
GPS: N 45.805578, E 10.787866
Licznik dnia – 493 km
Dystans wyjazdu – 6360 km
Dzień 18 (05.08.2018)
Na niedzielę mamy napięty plan. Pogoda dopisuje a my jedziemy do Lago di Ledro. Za parking uiszczamy opłatę 1 Euro / 60 minut. Udaje się dojść do brzegu jeziora. Tam też oddajemy się uciechom plażowania i nurkowania. Nasz pobyt nie należy do najdłuższych, bo my jednak lubimy aktywny tryb życia.
Udajemy się w drogę powrotną na camping.
Po drodze próbujemy zaparkować koło jeziora Lago di Tenno. ” Próbujemy ” to dobre określenie. W końcu jednak się udaje. Koszt? 2 Euro / 80 minut lub 1,5 Euro / 60 minut.
Dziewczyny oddają się kąpieli. Tłumy Włochów – pogoda super. W czasie powrotu znad tego jeziora odnajdujemy portfel. A w nim 50 euro i dokumenty. Wnet odnajdujemy właściciela. Szkoda tylko, że zapomniał o nagrodzie w postaci lodów dla naszych dziewczyn. Ale widać tacy są Włosi, bo turyści słoweńscy nie zapomnieli o takim geście w Chorwacji.
A nazajutrz jest kolejny dzień pełen atrakcji dla naszej ekipy. Ale o tym – jutro.
Licznik dnia – 90 km
Dystans wyjazdu – 6450 km
Dzień 19 (06.08.2018)
W poniedziałek znowu jesteśmy na miejscu. A plan jest taki : wjazd koleją linową na Monte Baldo (2218 m n. p. m.) oraz wejście na zamek w Arco. A dodatkowo ogrody miejskie.
Na kolej kupujemy więc bilety na godz. 8 – 9 rano. Wtedy jest też taniej : 15 Euro dorosły i 10 Euro dziecko w obie strony (góra – dół). Czyli całe 50 Euro. To nie jest drogo jak na warunki włoskie.
Warto wspomnieć że kolej wjeżdża aż 1700 m w górę. Pierwszy wagon zabiera 40 osób, natomiast ten ze stacji pośredniej aż 80. Ale ten wagonik podczas wjazdu obraca się o 360 stopni. Widoki na jezioro Garda są super. Jedynym błędem jaki popełniliśmy był zakup zbyt krótkiego biletu na parkometrze. Bo na chodzenie w górach wraz z wjazdem i zjazdem mieliśmy tylko 120 minut. A to trochę mało. Wielka szkoda.🙁
Mówi się trudno – Polak mądry po szkodzie. My za to nie tracimy impetu i udajemy się na zamek w Arco. Bilety nie są zbyt tanie. Widoki jak widać są piękne.
Ale to nie koniec atrakcji. Podjeżdżamy pod ogrody miejskie. Tam parkowanie jest już darmowe. A w samym ogrodzie dużo roślin egzotycznych, jest też bananowiec, są rośliny z owocami śródziemnomorskimi.
Ale hitem okazuje się oczko wodne z kolorowymi rybami i zółwiami. A te ostatnie sprowokowane przez nas oddają się uciechom dokarmiania. Możemy karmić je z ręki, przy okazji robimy foty i nagrywamy film. Jest bardzo przyjemnie.
Licznik dnia – 74 km
Dystans wyjazdu – 6524 km
Dzień 20 (07.08.2018)
Szwajcaria
Wtorek jest raczej dniem przejazdowym. A celem camping Bella Tola w Susten (Szwajcaria). A tam 3 noce. Za winietę ważną do końca stycznia 2019 r. płacimy 40 CHF. Po drodze w sklepie ALDI dostajemy dwa żetony do wózków gratis. Sam camping jest ładnie położony i ma basen gdzie nasze panny spędzą sporo wolnego czasu.
Camping Bella Tola
Waldstrasse 133
Postfach 171
CH-3952 Susten
https://www.bella-tola.ch/
e-mail: info@bella-tola.ch
GPS: N 46°17’56.8” E 7°38’14.6”
Za 3 noce płacimy 152 CHF (około 580 pln). W porównaniu do Włoch, Chorwacji czy Słowenii to jest taniej. Jednak na campingu pojawiają się schody kiedy odpalamy grilla. Zostajemy “sprzedani ” przez pseudosąsiadów, że oto stanowimy zagrożenie pożarowe. Z grilla musimy zrezygnować, mięso ugotowaliśmy a niesmak pozostał. Na pocieszenie Zuzka dostaje na recepcji kilka zapalniczek z logo campingu.
Licznik dnia – 393 km
Dystans wyjazdu – 6917 km
Dzień 21 (08.08.2018)
Na środę jest w planie pojeździć po Szwajcarii. Docieramy do Genewy po północnej stronie Jeziora Genewskiego. W samej stolicy Szwajcarii mamy odwieczny problem z parkowaniem. Znajdujemy miejsca za 4,20 CHF / 90 minut. To i tak nie jest drogo jak na ich warunki. Ale samo miasto musi się podobać – jest słonecznie. Mamy pamiątkowe zdjęcia przy zegarze. Zwiedzamy też port nad jeziorem i fontanny. Przy okazji pobytu odnajdujemy informację turystyczną na Rue du Mont Blanc 18. Zaopatrujemy się tam w dużą ilość materiałów reklamowych, folderów i prospektów.
Warto wspomnieć że Genewa jest siedzibą wielu organizacji miedzynarodowych : m.in. Czerwonego Krzyża, ONZ, WHO. My pomalutku musimy opuścić kolejną stolicę europejską jaką zwiedziliśmy podczas tego wyjazdu. W drogę powrotną na camping ruszamy nieco inną trasą. A ta wiedzie przez Francję, niedaleko Mont Blanc.
Przejazd przez Francję daje nam wiele nowych wrażeń. Możemy podziwiać najwyższe szczyty Alp. Musimy nadłożyć kilka kilometrów, ale naprawdę warto. Przejeżdżamy niedaleko tunelu pod Mont Blanc (koszt 43,50 Euro). Skrót ten niewiele nam daje pomijając cięcie kosztów. Ale nowy wariant drogi powrotnej daje nam możliwość przejechania przez Chamonix, to znany kurort narciarski we Francji. Sami jesteśmy ciekawi jak wygląda ten region podczas obfitej zimy. Warto może by było kiedyś tutaj przyjechać na nartki. Bo okolice są piękne a i śniegu tu z pewnością nie brakuje.
Licznik dnia – 380 km
Dystans wyjazdu – 7297 km
Dzień 22 (09.08.2018)
A czwartek to wycieczka trasą przez trzy przełęcze. Pierwsza z nich to Susten (2260 m n. p. m.), druga – Furka (2431 m n. p. m.); trzecia to Grimsel (2165 m n. p. m.).
Przejazd zaczynamy malowniczą drogą. Zawijamy do informacji turystycznej. Tę drogą nie dojedziemy zimą gdyż jest nieprzejezdna.
A Susten to przełęcz koło lodowca w którym wydrążono tunel do jego zwiedzania. Niewielka część lodowca przykryta jest folią w celu spowolnienia jego topnienia. Ale widoki – cudne.
Cała trasa którą przejeżdżamy ma mieć 3h 15 minut. Dodatkowo przejazd camping – Oberwald to 75 minut. Przy automacie decydujemy się podjechać pod lodowiec Stein. Tanio nie jest bo to 5 CHF / dzień lub 1 CHF / 60 minut. My zbyt pochopnie bierzemy ten za piątkę ale opłaca się. Robimy mnóstwo zdjęć no i zbliżamy się do trzeciego punktu tego dnia.
Mamy tylko jeden problem bo zmienia się pogoda. Bo choć Grimsel to cudne miejsce (2 zapory wodne, jezioro, restauracja) to już niewiele możemy zobaczyć. Zaczyna mocno wiać i padać. Ale jak to na tych wysokościach, pogoda często się zmienia. I wcale nie tylko na lepszą. Udaje się zrobić kilka zdjęć.
W popłochu wsiadamy do Opla i uciekamy. Jeszcze doprecyzujmy długość trasy. Ma ona 285 km a średni czas przejazdu to 5,5 h. Do tego dochodzi pochodzenie wokół lodowców i po przełęczach. Wieczorkiem małe pakowanko, by nazajutrz ruszyć w stronę Austrii i campingu Sportcamp Woferlgut.
Licznik dnia – 291 km
Dystans wyjazdu – 7588 km
Dzień 23 (10.08.2018)
Austria
Ten dzień to bardzo długi przejazd (około 800 km). Ze Szwajcarii do Austrii. W planie był wodospad Krimml, ale trzeba było zboczyć nieco z drogi i pogoda nie dopisywała. Po drodze mamy tunel do przejechania – koszt 10 Euro. Pozostało tylko dojechać na camping (118,80 Euro / 2 noce) i rozbić namiot. Jest bardzo chłodno, chłód potęguje opad deszczu.
Camping Sportcamp Woferlgut
Kroessenbach 40, A-5671
Bruck / Groβglockner, Austria
https://www.sportcamp.at/en/woferlgut/camping-site-p515.html
e-mail – info@sportcamp.at
GPS: N 47°17’1” / N 47.283720
E 12°49’1” / E 12.816950
Miejscówkę pod namiot mamy na zasadzie ” zapchaj dziura”. Najbardziej martwi nas alpejska pogoda na kolejny dzień. Bo plany jak zawsze mamy ambitne.
Cena paliwa w Szwajcarii to 1,735 CHF / litr.
Licznik dnia – 750 km
Dystans wyjazdu – 8338 km
Dzień 24 (11.08.2018)
Jak wspomniałem wcześniej o poranku jedziemy w stronę Grossglockner High Alpine Road.To najwyżej położona turystyczna droga samochodowa w Austrii. Przejazd nią kosztuje 36 euro, my posiadamy zniżkę z campingu – 4 Euro. Niby niewiele a jednak coś. Po drodze spotykamy Polaków – Wiktora i Izę z Podlasia, wymieniamy spostrzeżenia podróżnicze. Pozdrawiamy serdecznie.
Droga zaczyna się w Bruck an der GroBglocknerstraBe. Biegnie przez przełęcze Fuscher Torl oraz Hochtor. A na wysokości 2504 m n.p.m. jest tunel.
Swój koniec osiąga po 48 km w pobliżu lodowca Pasterze. A tam już cała infrastruktura turystyczna: wielopoziomowe parkingi dla osobówek, bary.
My jednak idziemy wzdłuż lodowca by podziwiać jęzor lodowy i najwyższe wzniesienie Austrii – GroBglockner (3798 m n.p.n.).
Idąc tunelami znajdujemy się na największych wysokościach w naszym życiu. Pogoda jest bardzo dobra a my idziemy coraz wyżej i wyżej.
Osiągamy wreszcie imponującą wysokość ok. 2800 m n.p.m. A stąd aż miło popatrzeć na te okazałe szczyty.
W drodze powrotnej na wzniesieniu Cesarza Franciszka Józefa stajemy oko w oko ze świstakami które są tak oswojone że jedzą z … ręki. I to jest ostatni punkt programu.
Wracamy na dół, ale trzeba przyznać że to była jedna z wycieczek życia. Super widoki, emocje i wspomnienia pozostaną. Tym akcentem rozstajemy się z Alpami. Pozostał powrót na camping i przymiarka do powrotu do domu.
A cały wyjazd to: 12 państw, 13 campingów (jeden na dziko), 25 dni. Na całej trasie 15 państw i te całkiem nowe (Kosowo). A więc paszporty przydały się. Dystans całkowity to ok. 9600 km, koszt ok. 11500 pln. Tym samym pożegnaliśmy się z Bałkanami i Alpami. Pora wracać do domu. Bo za tydzień kolejny wyjazd tym razem w Tatry.
A południu Europy mówimy: Do zobaczenia 👍👍👍
AUTOR: Andrzej
Podobał Wam się wpis? Co myślicie o tym miejscu? A może macie jakieś sugestie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, to dla nas bardzo ważne 😊