Najpopularniejsze legendy lubelskie, które warto znać

SPIS TREŚCI:

Legenda o pochodzeniu nazwy miasta Lublin

Na sam początek zastanówmy się skąd wzięła się nazwa Lublin. Może to pomyłka? Przekonajcie się sami! 😉😊

Piękne było słońce, może majowe albo lipcowe. Okolice naszego grodu, który jeszcze nie miał nazwy, tonęły w zieleni. Czysta i bystra Bystrzyca wartko szemrała wśród wzgórz. – Hej, rybacy, co to za gród? – zapytał książę, który wraz ze swą drużyną zatrzymał konie nad rzeką. Zeskoczył z siodła, rzucił giermkowi lejce i podszedł do ludzi stojących przy łodziach. Tamci zamarli ze zdziwienia, bo niezbyt często możni panowie zatrzymywali swe konie nad Bystrzycą.

– Nie wiemy panie – wydukał najodważniejszy. – A, to i wy też w podróży? – zainteresował się książę. – Nie panie, mieszkamy w grodzie, ale on nie ma nazwy – wyjaśnili rybacy, podziwiając bogaty strój gości i bogate końskie uprzęże.

Na to książę postanowił, że owo miejsce nad Bystrzycą będzie się nazywało tak, jak ryba wyłowiona z rzeki. Kazał zarzucić sieci. Rycerze stali na brzegu i patrzyli. Gdy wyciągnięto niewód, były w nim dwie ryby – szczupak i lin. I rzekł książę, ucinając spór, który natychmiast wybuchł na brzegu: szczupak jest wilkiem rzecznym, nie chcę, aby mieszkańcy tej osady tacy byli, lin zaś to ryba łagodna, więc wybierając z dwojga… zaraz, zaraz szczupak lub lin… niech ten wasz gród lub-linem się zwie. I zadowolony książę wyjechał z Lublina.

Do dziś Lublin zachwyca swoim pięknem zarówno turystów jak i mieszkańców :))

Legenda o Herbie Lublina

Wpis zaczniemy od podstaw. Wiecie skąd się wziął koziołek na herbie Lublina? Jeśli nie, to koniecznie przeczytajcie poniższą legendę!

Wiesz, że gdyby nie kozie mleko, to nie byłoby Lublina? Posłuchaj.

Dawno, dawno temu, w czasach, których nie pamięta nawet twoja praprapra-babcia, a nawet jej babcia, Tatarzy napadli na ludzi, którzy mieszkali w tej okolicy. Takie to były kiedyś czasy, że zamiast poprosić albo sobie kupić, jak się coś chciało mieć, to się od razu napadało. Ludzie uciekli przed Tatarami, ale tak się spieszyli, że nie zabrali ze sobą niczego do jedzenia ani do picia. „Co teraz będzie?” płakały matki, bo ich dzieci były głodne. I wtedy okazało się, że na szczęście ktoś zabrał ze sobą kozę. „Jesteśmy uratowani!” – zawołali. Przez wiele dni pili kozie mleko i to uratowało im życie.

Minęło wiele lat. Ludzie wrócili do swoich domów, a nawet postawili nowe, dużo większe. Wznieśli też Zamek i wybudowali drogi. To już było prawdziwe miasto! No tak, ale co na to król? Mieszkańcy Lublina postanowili pojechać do króla i poprosić, żeby od tej pory Lublin można było nazywać miastem.

„Proszę bardzo, zgadzam się” – powiedział Władysław Łokietek, bo on wtedy był królem. Podobała mu się bardzo ta historia o kozie, która uratowała kiedyś mieszkańców Lublina i poradził, żeby od tej pory w herbie, czyli takim specjalnym bardzo ważnym znaku, po którym można rozpoznać jakie to miasto, była właśnie koza. Ta sama, która wykarmiła ludzi. A pewnie dlatego, żeby sama nie była głodna, kazał namalować na herbie gałąź, na której rosną winogrona.
Ucieszyli się mieszkańcy i poprosili malarza z Krakowa, żeby namalował im herb z kozą. Malarz wolał jednak malować krakowianki niż kozę, więc spełnił ich prośbę dość szybko i sobie poszedł.

Zapakowany starannie obraz, który od tej pory miał przestawiać herb Lublina, przyjechał do naszego miasta. Zebrali się mieszkańcy, odwiązali wszystkie sznurki, zdjęli papier i co zobaczyli? Nie kozę tylko kozła! A przecież kozioł mleka nie daje!

Pokiwali głowami mądrzy ludzie i postanowili nie robić awantury. Ale zawsze pamiętaj, że chociaż kozioł stał się sławny, to koza uratowała miasto.

Jak to mówią, każdy błędy popełnia. A może to jednak nie był błąd? Może malarz, jak to na Krakowiaka przystało, chciał pokazać dostojność miasta? Niestety, tego się nie dowiemy. Będziemy jednak jeszcze przez wiele lat oglądać kozła zamiast kozy na herbie Lublina. 😋

Źródło: Wikipedia

Ciekawostką jest, że przed pojawieniem się obecnego herbu, był tak zwany „stary herb”. Spójrzcie na poniższy obrazek pokazujący różnice.

Źródło: kurierlubelski.pl

Legenda o Czarciej Łapie

Ta legenda opowiada o niesprawiedliwości i jej konsekwencjach. A czy Wy zawsze jesteście uczciwi? Poczytajcie i dowiedzcie się dlaczego sprawiedliwość jest ważna. 😊

Dawno temu, w 1637 roku, we wsi nieopodal Lublina żyła wdowa z trójką dzieci. Mieli oni dom i żyzne pole jednak było to trudne dla kobiety, aby wykonywała wszystkie prace potrzebne do życia.

Pewnego razu, szlachcic, który był posiadaczem ziem w pobliżu, posłał swoje sługi do wdowy. Oznajmili oni wdowie, że ich pan odkupi od niej ziemię i dom wraz z budynkami gospodarczymi. Propozycja ta byłaby interesująca dla wdowy gdyby nie fakt, że szlachcic zaproponował tak małą sumę pieniędzy, że nie byłaby w stanie kupić za nią nawet małego domu. Kobieta odmówiła sprzedaży posiadłości. Kilka dni później, szlachcic wysłał ponownie swoje sługi do tej biednej kobiety. Tym razem pan zaproponował jeszcze niższą kwotę i tym razem też odmówiła sprzedaży.

Kilka dni później, kobieta obudziła się w nocy słysząc dziwne dźwięki i czując dym. Ktoś podpalił jej dom! Przerażona wdowa złapała dzieci, pudełko z dokumentami i pieniądze, i wyskoczyła przez okno. Dom z całą jej własnością został doszczętnie spalony.

Biedna wdowa złożyła pozew do władz miasta. Sędzia, który został przekupiony przez szlachcica, orzekł nie po jej myśli. Kobieta skierowała się więc do Trybunału Koronnego. Była to najwyższa władza w Lublinie w XVI-XVII wieku. Jeżeli ktoś nie był usatysfakcjonowany z decyzji sądu miejskiego, mógł apelować do Trybunału Koronnego.

Trybunał rozpoczął proces biednej wdowy i zamożnego szlachcica. Sędzia, który był zaangażowany w sprawę orzekł wyrok na korzyść szlachcica, niesłusznie każąc wdowę. Urażona kobieta gorzko płakała, że nawet diabeł wydałby bardziej słuszny wyrok. W tej chwili nieznani sędziowie w szkarłatnych szatach pojawili się na schodach. Nakazali otwarcie sali obrad i siedli wokoło stołu prezydium. Zaczęli badać sprawę wdowy. Jeden z nich grał obrońcę oskarżonej wdowy. Przestraszony urzędnik zauważył ostre rysy twarzy oraz oczy sędziów, które były diaboliczne, a ich czarne włosy skrywały rogi. Były to demony przysłane do powtórzenia procesu.

Proces się rozpoczął. Prokurator łaskawie przedstawił roszczenia magnata. Stek fałszywych słów został wypowiedziany. Sędziowie zasiedli w radzie. Kilka minut później, przerażony urzędnik usłyszał wyrok na korzyść wdowy. Jezus Chrystus umieszczony na krzyżu w sali Trybunału płakał rzewnymi łzami nad ludzką złośliwością, która była gorsza niż diabelska, po czym odwrócił głowę. Przewodniczący diabelskiego sądu, na pamiątkę tych wydarzeń, położył swoją rękę na stole i wypalił swój ślad na powierzchni. Po przyjęciu wyroku demony szybko opuściły Trybunał Koronny.

Następnego ranka, wiadomość o nocnej wizycie w Trybunale obiegła miasto. Tłumy zbiegły się na rynku. Niesprawiedliwi sędziowie spieszyli się do sądu gdy połamali nogi na schodach Trybunału. Biorąc to za manifestację Boskiego gniewu, księża poprowadzili uroczystą modlitwę. Później odbyła się ceremonialna procesja, gdzie krzyż Chrystusa został przeniesiony do kaplicy kolegialnej. Dwieście lat później zdecydowano, że krzyż będzie w Katedrze Św. Michała, później pamiętny krzyż przeniesiono do głównej Katedry i stoi tam do dziś. Znajduje się w Kaplicy Sakramentalnej przypominając o dawnym cudownym wydarzeniu mającym miejsce w Trybunale.

Z pewnością niesprawiedliwi sędziowie i urzędnicy sami stanęli przed czarcim sądem by odpowiadać za swoje uczynki. Do tej legendy idealnie pasuje przysłowie: „Kłamstwo ma krótkie nogi”, sprawiedliwości zawsze stanie się zadość.

Obecnie odcisk czarciej łapy można odnaleźć w Muzeum Narodowym w Lublinie (na zamku lubelskim).

Legenda o Kamieniu Nieszczęścia (kata)

Kolejna legenda mówiąca o konsekwencjach niesprawiedliwości. Jeśli po poprzedniej legendzie dalej jesteście nieprzekonani, koniecznie spójrzcie na tą! 😁

Oj, uważaj! O mały włos, a potknąłbyś się o kamień! I nieszczęście gotowe. Prawdziwe nieszczęście, a nie jakiś tam marny guz na czole czy podrapane kolano. To jest „kamień nieszczęścia“! My duchy omijamy go z daleka. Ktokolwiek miał z nim do czynienia, ten miał poważne kłopoty. Nawet psy.

Dawno temu – zauważyłeś, że w legendach wszystko dzieje się dawno temu? Zupełnie jakby dawne czasy były bardziej niezwykłe. A przecież twoje czasy też są ciekawe, prawda? Tak więc – dawno temu, kamień leżał w zupełnie innym miejscu. Pewna kobieta niosła mężowi obiad w glinianych garnkach. Kiedyś mąż w czasie przerwy obiadowej w pracy nie mógł wyskoczyć na lunch do restauracji, czy do budki z frytkami, bo nie tylko nie było restauracji, budek, ale i lunchów. Obiad w domu gotowała żona. No to ugotowała i niosła. Kobieta zamyśliła się jednak i potknęła o kamień. Garnki wypadły jej z rąk i rozbiły się, a cały obiad wylądował na kamieniu. Kobieta poszła gotować drugi, a do kamienia podbiegły psy i zaczęły ucztę. I co? Wszystkie po chwili zdechły!

Tak, wiem, to straszne. Wszystko to, co ma związek z tym kamieniem jest straszne. Pewien piekarz użył go do budowy swojej piekarni. Jak myślisz, co się stało? Piekarnia spłonęła. A kiedy w Lublinie budowano skład prochu strzelniczego i użyto tego kamienia, to huk był na całą okolicę, a może i dalej, bo prochownia wyleciała w powietrze.

Kiedyś znowu zakonnicy postanowili zrobić coś, żeby kamień stracił swoją okrutną moc. A że właśnie budowali kościół, pomyśleli: zamurujemy nieszczęsny kamień we wnętrzu kościoła! I co? Nagle zaczęło brakować pieniędzy na budowę i kościół nigdy nie powstał.
Kamień wędrował po mieście. Nie sam rzecz jasna, tylko za sprawą ludzi, którzy najczęściej nie wiedzieli, jaką ma moc i niechcący sprowadzali na siebie nieszczęście. Byli jednak i tacy, którym się wydawało, że są silniejsi niż jakiś tam kamień i nic się im nie stanie. Ale kamień zawsze przynosił nieszczęście. W końcu to zrozumiano i od lat nikt go już nie rusza. Leży tu, koło Bramy Trynitarskiej.

Podobno cała ta historia nieszczęść związanych z kamieniem zaczęła się wtedy, kiedy przed wiekami, kat stawiał na nim pień drzewa, na którym ścinał głowy skazanym na śmierć. Pewnego dnia sąd skazał na ścięcie niewinną osobę. Dębowy pień nagle pękł i topór zrobił w kamieniu głęboką rysę.

Tak sobie myślę, że dopóty dopóki będzie widać tę rysę, kamień będzie przynosił nieszczęście. Może rysa zniknie, jak już więcej nikt nikogo nie będzie niesprawiedliwie  oceniał?

Grażyna Lutosławska

Już wiemy jakie konsekwencje ma nieuczciwość. Ciekawe ile osób jeszcze dotknie nieszczęście…? 🤔

Obecnie – tak jak było w legendzie napisane – kamień wraz ze znakiem ostrzegającym przed nieszczęściem znajduje się koło Bramy Trynitarskiej, na rogu ulic Jezuickiej i Teodora Gruella.

Legenda o Śnie Leszka Czarnego

Jest lato roku pańskiego 1282. Litwini i Jadźwingowie panoszą się na Lubelszczyźnie. Leszek Czarny, książę krakowski rusza naszemu miastu na pomoc. Droga z Krakowa jest długa. Gdy wojska w końcu docierają nad Bystrzycę, wroga już nie ma – odjechał na wieść o potężnym władcy. Znużony Leszek zasypia pod dębem.

We śnie przychodzi do niego święty Michał Archanioł. Podaje mu królewski miecz i rzecze: Leszku, synu Kazimierza, goń za wrogiem.

Leszek i jego wojska gnają natychmiast za najeźdźcą. I klęska dotyka Litwinów, klęska dotyka Jadźwingów z ręki księcia. Z wdzięczności za zwycięstwo Leszek Czarny ścina dąb, pod którym śnił, a jego pień czyni podstawą ołtarza. Ołtarz zaś staje się częścią ufundowanej przez księcia świątyni, która przez sześć wieków służyć będzie mieszczanom Lublina.

Dzisiaj fary pod wezwaniem św. Michała już nie ma, ale dokładnie wiemy, gdzie rosło drzewo, w cieniu którego śnił Leszek Czarny.

Drzewo to znajdowało się na placu po Farze, czyli w miejscu gdzie obecnie znajdują się ruiny świątyni. Warto się tutaj wybrać chociażby po to, by zobaczyć miejsce ściętego drzewa. 😁

Podsumowując, Lublin to piękne miasto z urokliwym rynkiem. Poza zwiedzeniem samego miasta, warto również poznać te legendarne zakątki stolicy Lubelszczyzny. Polecamy!

AUTOR: Zuzanna (13 lat)

Podobał Wam się wpis? Co myślicie o tych miejscach? A może macie jakieś sugestie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, to dla nas bardzo ważne 😊

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Grzegorz
Grzegorz
2 lat temu

Teraz już wiem dlaczego tak często prześladuje mnie pech. 😁 To chyba przez to potknięcie się o ten kamień przed trzema dekadami😁😁😁.
Dziękuję za ciekawe legendy.